O 19:20 chcemy wejść do mieszkania, celem zamieszkania w nim. Udaje się to dzięki temu, że syn Wasilewskich wracał do domu.
Weszliśmy do mieszkania. Zażądaliśmy natychmiastowego wyprowadzenia się. Agata Wasilewska powiedziała, że ona się nie wyprowadzi, bo nie ma męża oraz że umówiliśmy się na środę na godz. 17. Nas to nie interesuje. Mieli się wyprowadzić do 31 lipca.
W związku z tym, że nie wyprowadzili się, zgodnie z prawem, my się wprowadziliśmy do mieszkania.
Dodatkowo zdemontowaliśmy wszystkie drzwi w mieszakniu oprócz drzwi do łazienki. Zdjęliśmy także drzwi wejściowe - mieszkanie jest więc otwarte na klatkę.
Agata Wasilewska dzwoni kilkukrotnie na policję. Policja odmawia przyjechania - my mamy pełne prawo do demontażu naszych rzeczy.
Policja przyjeżdża dopiero, gdy Agata Wasilewska informuje, że krzywdzimy jej dzieci (co nie ma miejsca).
W tym czasie wynosimy dodatkowo lodówkę, pralkę, zakręcamy wodę. W mieszkaniu panuje niesamowity bałagan. Wasilewscy zbierają wiele bibelotów.
Policja przyjechała i nic nie zrobiła - dzieciom krzywda się nie działa (współczujemy im, do czego doprowadziło działanie rodziców). Mamy pełne prawo wynosić z mieszkania swoją własność.
Dodatkowo zgodnie z art. 670 kc zrobiliśmy zastaw na sprzęcie rtv - każdą rzecz oznakowaliśmy nalepką z zastawem, co było bardzo szybko zdzierane przez Wasilewskich.
Bogdana Wasilewskiego nie było w mieszkaniu podczas całej operacji - ten przebywał podobno w Warszawie w pracy.
Dzień skończył się tym, że zamieszkaliśmy w mieszkaniu - zawsze ktoś od nas w nim jest. Noc upłynęła spokojni choć z otwartymi drzwiami na klatkę schodową.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz